W ostatnim wydaniu cyklu #CHCEMYWIEDZIEĆ, który co środę gości na naszym InstaStory, pytaliśmy Was o Wasze odczucia związane z jazdą w kasku i ochraniaczach. Okazuje się, że ponad 60% z Was uważa, że kask i jazda na rolkach są ze sobą nierozerwalnie związane! Z ochraniaczy korzysta niecała połowa głosujących. O tym, czy warto, a jeśli tak – to co wybrać – rozmawiamy z Jackiem Skorupskim z wrocławskiego oddziału I Love Rolki - Wrocław Rolkuje.
Jacku, w kasku czy bez?
JACEK: Przede wszystkim w kasku!
Argumenty za tym, by go nosić, to m.in. większe poczucie bezpieczeństwa, brak lęku przy pierwszych krokach na rolkach lub więcej pewności siebie przy nauce nowych trików. Jak to jest Twoim zdaniem?
JACEK: Rzeczywiście, posiadanie ochraniaczy i kasku wpływa znacząco na podniesienie poczucia bezpieczeństwa oraz pewności siebie na rolkach – mówią o tym chociażby badania zlecone przez ministerstwo sportu Australii w 1994r.
Na zajęciach Wrocław Rolkuje każdy kursant – nawet dorosły – ma obowiązek posiadania kompletu ochraniaczy oraz kasku. Dzięki temu nasi klienci nie muszą obawiać się, że stanie się im krzywda, za to mogą skupić się w 100% na doskonaleniu własnych umiejętności. Strach przed upadkiem (a nie sam upadek) to najgorszy wróg każdego rolkarza i jeżeli się go pozbędziemy, nasza nauka przyspieszy diametralnie.
Omówmy zatem konrargumenty. „Nie zakładam, bo jeszcze nigdy nie spadłam na głowę”, pisze jedna z internautek. Druga napisała: „Jeżdżę od 10 lat i nigdy nie miałam wypadku”. Co Ty na to?
JACEK: A ja jeszcze nigdy nie miałem wypadku komunikacyjnego, ale w samochodach zawsze zapinam pasy! Mówiąc poważnie, wypadki na rolkach mogą zdarzyć się każdemu i w najmniej oczekiwanych okolicznościach. Ostatnio widziałem insta story slalomowego Mistrza Świata, Lorenzo Guslandiego, który na treningu przypadkowo, mocno upadł na głowę. Upadki się zdarzają i będą zdarzać, niezależnie od naszych umiejętności. Warto więc być na nie należycie przygotowanym!
„Kask mi przeszkadza” lub „kask jest niewygodny” to chyba najpopularniejszy argument. Jak to zmienić? Jak dobrać kask, żeby nie był utrudnieniem, tylko dawał nam poczucie bezpieczeństwa?
JACEK: Kask, jak każdy element ubioru, powinien być dobrze dopasowany. Zwracajcie uwagę na to, żeby nawet bez zapięcia kask nie był za luźny, to znaczy nie ruszał się na boki i do przodu. Warto dopłacić te kilkadziesiąt złotych i wybrać kaski uznanych producentów – np. Ennui czy TSG. Jest duża szansa, że uchroni nas to przed nadmiernym poceniem.
Wiele osób pisało, że zakłada kask na jazdę po mieście, ale na slalom nie. Jak to jest z tą dyscypliną? Czy istnieje ryzyko stłuczenia głowy?
JACEK: Oczywiście, że istnieje, wystarczy zapytać Loriego!
Slalom to dość specyficzna dyscyplina, w której bardzo ważna jest możliwość wykonywania bardzo precyzyjnych ruchów. Rzeczywiście, na pewnym poziomie ochraniacze i kask mogą przeszkadzać. Mówię tutaj jednak o jeździe na naprawdę wysokim, profesjonalnym poziomie.
W szkółce rolkowej Wodzu, w której uczyły się jeździć siostry Czapla, istniały specjalne rytuały, które określały, kiedy dzieci mogły zdjąć dany ochraniacz.
Żeby zdjąć ochraniacz na nadgarstki, należało zrobić całą linię wheelingu do tyłu. Gdybym uczył się w u Wodza, ostatni ochraniacz zdjąłbym dopiero pół roku temu!
Ja sam przestałem jeździć w ochraniaczach całkiem niedawno, dopiero gdy nauczyłem się bezpiecznie upadać, nawet w nieoczekiwanych sytuacjach. Jestem za to przekonany, że moja nauka wydłużyłaby się ogromnie, gdybym ochraniaczy nie używał.
No dobrze. To zakładać te ochraniacze czy nie? Kiedy są szczególnie potrzebne, a kiedy – jeśli w ogóle – można odpuścić?
JACEK: Ochraniacze to zdecydowanie najważniejszy element waszego ekwipunku rolkarskiego. Jeżeli macie porządne, dobrze dopasowane ochraniacze, wasze upadki przestaną być bolesne, a dzięki temu pozbędziecie się strachu przed upadkiem. Ja sam ZAWSZE używam ochraniaczy na skateparku oraz przy okazji downhillu.
Myślę, że świetnym przykładem są dla nas zawodowi skateboardziści, tacy jak Rodney Mullen czy Tony Hawk, którzy pomimo bycia zdecydowanie najlepszymi na świecie w swoich dziedzinach, w dalszym ciągu używali ochraniaczy.
Wiele osób narzeka na komfort – ochraniacze się zsuwają, krępują ruchy (według naszych instagramowych obserwatorów, zwłaszcza te na kolana), rzep drapie skórę, w lecie robi się potwornie gorąco… Czy można dobrać ochraniacze, które będą jak druga skóra i nie uprzykrzą jazdy, czy jednak trzeba poświęcić wygodę na rzecz bezpieczeństwa?
JACEK: Bardzo odradzam jazdę w niedopasowanych ochraniaczach (za dużych, za małych lub po prostu niedopasowanych do waszej anatomii). Jeżeli ochraniacz zsuwa wam się z kolana podczas jazdy, to jest po prostu za duży i przy upadku podwinie się, zupełnie nie chroniąc waszego ciała, nie mówiąc o braku wygody.
Moja rada: zawsze zmierzcie ochraniacze i upewnijcie się, że kiedy są mocno zapięte, przy mocnym pociągnięciu w dół, nie zsuną się z kończyny.
Co do braku komfortu, to porównałbym to do aparatu korekcyjnego na zęby. Jasne, że nie jest to jakaś bardzo przyjemna rzecz, ale kiedy będziecie jej używać, to zapomnicie, że macie ją na sobie.
Ochraniacze bardzo wynagrodzą wam drobny dyskomfort w momencie nieoczekiwanej gleby. Zauważyłem, że większość ludzi, którzy raz przekonają się do ochraniaczy, już ich nie zdejmują!
Dziękujemy za rozmowę!